Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!

Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!
Nie przedłużając, niedługo do obiegu wejdzie blog. Tak, kolejny. Wiem jestem pod tym względem nieznośny. Nie przemyślałem czegoś na początku i teraz robię zamieszanie. Chciałbym jednak, żeby zawierał on moją całą "tfurczoźć" w jednym miejscu. Więc byłyby tam Fragmenty, Nauczyciel, Spektrum i opowiadania pisane od września. Myślę, że nie jest to zły pomysł, a mi prościej będzie monitorować swoje postępy w pisaniu. Pierwsze dwa blogi nadal będą działać i pojawiać się na nich będą nowe rozdziały. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele łatwiej jest natrafić na Fragmenty niż na wszystko, co powstało później, dlatego też tak a nie inaczej. To chyba wszystko. Jakby koncepcja się zmieniła, to dam znać. Czy ktoś ma coś przeciw?

czwartek, 10 marca 2016

Nauczyciel V

     Z okazji najmniejszego kaca wygrałem robienie śniadania. Znowu. Od czasów studenckich pod tym względem nic się nie zmieniło, więc tradycyjnie będzie jajecznica. Nie ma co się wysilać, skoro nie wiadomo, czy zaraz po śniadanie nie wyjdzie jeszcze szybciej niż weszło.
     Rafael miał w kuchni mniejszy bałagan niż zwykle. Być może wreszcie postanowił się ogarnąć, choć gdybym miał obstawiać, to tylko chwilowy przebłysk dorosłości.
     Otworzyłem okno. Oba śpiące w pokoju obok skacowane chlory miały przyjemność mieszkać na przedmieściach Londynu, więc nie trzeba było się obawiać, że wszystko zaraz przesiąknie zapachem spalin. Zaciągnąłem się rześkim powietrzem.
     Może powinienem przewietrzyć też pokój, w którym składowały się zwłoki? Chłodek pewnie szybciej by ich obudził.
     Wyciągnąłem ze swojej kurtki, cholera wie, skąd wzięła się na kuchennym stole, tabletki na ból głowy, które wepchnąłem do kieszeni poprzedniego wieczoru, kiedy wychodziłem.
     Popiłem ją nieprzegotowaną wodą i zapaliłem papierosa, a potem jeszcze jednego.
     Z kostnicy zaczęło dobiegać bliżej nieokreślone dźwięki, a potem coś głośno gruchnęło o podłogę.
      - Koffaj mje~
     - Chyba cię grzmoci. Złaź ze mnie.
    Nie świadczę usług opatrywania siniaków.

    Zawsze uważałem się za osobę normalną. Nie wybiegającą za bardzo przed szereg i poczytalną. Nie uciekającą w marzenia, pomimo wyraźnych ku temu powodów...

    ...po drugim SMSie mój pogląd legł w gruzach.
    To było zwykłe "dzień dobry ". Nie otrzymałem odpowiedzi na wczorajszą wiadomość, ale miałem cichą nadzieję, że tym razem ją dostanę.
    Może powinienem je podpisać? 
    Przewróciłem stronę "Studium w szkarłacie". Czytałem je chyba już czwarty raz tak jak pozostałe książki o Sherlocku. Na treści akurat średnio mogłem się skupić, bo myśli błądziły mi gdzieś indziej niż przy dorożkarzu.
     Zbliżała się jedenasta. Pomyślałem, że to byłoby całkiem urocze, gdyby profesor Sebastian sypiał w weekendy do późna.
    Co ja bym dał, żeby móc mu nosić kawę do łóżka. Ciekawe, czy przeciągnąłby się rozkosznie przy pobudce, czy przewrócił na drugi bok z fochem, że ktokolwiek śmiał go obudzić. 
    Chciałbym poznać jego odruchy, nawyki i zachowania. Tak po prostu wiedzieć o nim jak najwięcej, ale kim ja jestem? Mogę sobie tylko pomarzyć.
    Naprawdę nigdy nie przejawiałem tak...hmm...bujnej wyobraźni, a teraz proszę. Mógłbym książkę napisać. Być może mój katecheta mógłby rozbudzić we mnie jeszcze jakieś inne talenty...?
    Mimowolnie uśmiechnąłem się na tę myśl.
    Telefon leżący na stoliku obok zawibrował. Wzdrygnąłem się lekko. Zostałem sam w domu, więc trochę się przestraszyłem. Sięgnąłem po niego.
    Ogarnęła mnie fala podekscytowania, kiedy zobaczyłem komunikat o wiadomości.
    "Dzień dobry" odczytałem w myślach głosem swojego nauczyciela.

      - Jesteś pewien, że odpisywanie to dobry pomysł?
      - Jasne - powiedział blady jak ściana, ale już najedzony, Rafael. - Najwyżej będziesz miał przypał, co ci szkodzi?
      - Sporo. Czemu ja właściwie się ciebie słucham? - zapytałem bardziej siebie, niż zgromadzonych.
      - Bo jestem starszy?
      - O miesiąc się nie liczy.
      - Po prostu jesteś głupi - stwierdził Arcadius, praktycznie mocząc nos w kawie. - Co się tak patrzysz? Na to wychodzi.
      - Właśnie wiem. - Przeczesałem lekko przetłuszczone włosy. - Ale jakby  nie patrzeć on jest najbardziej zadowolony z życia z naszej trójki.
      - Hmmm...podejrzane... - Zaczął się bujać na krześle.
      - Jajeczniczka zarąbista, ale chyba zaraz ją zwrócę.
      - Weź, nie obrzydzaj.
     Do dziś nie wiem, jakim cudem się przyjaźnimy. Arcadius też chyba tego nie rozumie w tej chwili, sądząc po jego wyrazie twarzy.
    Spojrzałem na swoją komórkę.
     - Pewny jesteś, że nie dałeś nikomu mojego numeru?
     - Jak bum-cyk-cyk - stwierdził, po czy dopił kawę, siorbiąc głośno. - Przecież byłem stale czujny.
     - Chyba nawalony. - Araciuds chrząknął znacząco.
     - Kompromis. Byłem czujnie nawalony. Ale nikomu nic nie dawałem.
    Z marnym skutkiem próbował zetrzeć plamę po kawie ze swojej koszulki z Królem Julianem.
    Podparłem głowę ręką. Nadal się porządnie nie obudziłem.
     - To objaw tęsknoty za kotem czy kac?
     - Ja bym ci powiedział, co to, ale dostałbym w twarz, Swoją drogą... celibat cię nie obowiązuje, co nie?
 
     Wgapiałem się w ekran już z kilkanaście minut.
     Odpisał mi... to znaczy, że przyzwolił mi na pisanie do niego? Woah. To super, nie? Chyba wie, co robi...Na pewno jest bardziej poczytalny ode mnie w tej chwili...
     Alleluja?
     Nie wiedziałem, czy miałem się z czego cieszyć, ale się cieszyłem. Po prostu. Z tego, że ktoś zaakceptował moją obecność. Przyzwolił na nią, może to lepsze określenie.
     Chciałem napisać coś jeszcze. Cokolwiek, byleby poczuć przeskakującą iskierkę zainteresowania.
     Powstrzymałem się.
     Jestem już i tak wystarczająco natrętny. Na razie muszę zadowolić się tym. 
     Gdybym wtedy mógł wyciągnąć z siebie trochę radości, pewnie bym to zrobił i schował ją do pudełka na gorsze czasy.
     Wreszcie coś nowego w moim życiu.
  
     Postawiłem Absurda na podłodze w przedpokoju. Wyglądał na zadowolonego. Podreptał do pokoju, zapewne po to, żeby zacząć wylegiwać się na swoim miejscu na kanapie.
     Ściągnąłem buty i odwiesiłem na wieszak płaszcz.
     Nic się nie zmieniło od czasu, gdy wyszedłem. Właściwie poczułem ukłucie smutku. Przyzwyczaiłem się do tego, że nikt na mnie nie czeka. W końcu mieszkałem sam, czego się miałem spodziewać?
     Nie zaplanowałem sobie nic na dzisiaj, więc teoretycznie dzień miałem wolny.
     Przysiadłem obok swojego kotka, który natychmiast wskoczył mi na kolana. Pogłaskałem go po małej, szarej główce. Ehh...chyba na serio zostanę kawalerem z kotem. 
      - Idziemy się zdrzemnąć? - Złapałem maleństwo za zadbane, czyściutkie łapki.
     Dzwoniący telefon, wybił mnie z rytmu, więc Absurd sam zdążył przemieścić się na łóżko, kiedy odbierałem.
      - Mogę zatrzymać te fajki, co ci wypadły u mnie w samochodzie? - Usłyszałem głos Rafaela, na którego po dzisiejszym przedpołudniu nie miałem już najmniejszej ochoty.
      - Tsaaa... ale mogłeś powiedzieć, że mi je po prostu wyciągnąłeś, kiedy nie patrzyłem.
      - Oj tam. Chyba zapomniałeś, kto ci załatwiał fajki, kiedy byłeś w liceum.
      - Dobra, już nie przypominaj.
     Rozłączyłem się. W drodze do sypialni zostawiłem komórkę na komodzie.
     Jak wstanę, to wstanę, jak nie, to nie.

     Dzisiaj jadłem obiad razem z ciocią Ann. Widać było po niej, że miała ciężki dzień, ale starała się ze mną rozmawiać. Pytała, co robiłem i w ogóle, jednak praktycznie zasypiała nad talerzem z zupą.
     Potem wzięła tylko szybki prysznic i położyła się spać. Teoretycznie miała być to drzemka, ale, jak to często bywało, nie wyszło jej. Ja siedziałem sobie w swoim pokoju. W sumie nic nie robiłem. Naszła mnie ochota, aby pójść na spacer, ale było już ciemno. Postanowiłem, że dotlenię się jutro.
     Pooglądałbym jakiś film, ale tak jakoś dziwnie samemu.
     Ciocia Ann zawsze komentowała filmy. Jak oglądała coś drugi raz, to komentarz co pięć minut gwarantowany. Nawet lubiłem ich słuchać, ale nawet ja uważałem "użyj różdżki Harry!" podczas oglądania innego filmu z Danielem Radcliffem za chamskie.
     Ehh...chyba jednak nie lubię sobót.

      - Martha no! Przestań wreszcie trajkotać! Jesteś gorsza ode mnie!
     Profesor Rofocale miał w poniedziałek wyjątkowo zły dzień. Na tyle, żeby się na kogoś zdenerwować, więc sprawa była całkiem poważna.
      - Nie będziesz siedzieć z Katt!
     Nasz wychowawca wyglądał strasznie, gdy się denerwował. Te cechę dzielił akurat ze swoim przyjacielem, z którym lekcja odbędzie się za kilka godzin.
      - Przesiądź się do... do...
     Zerknąłem na główną zainteresowaną. Martha była dość nietypową dziewczyną według mnie. Miała krótko ścięte, czarne włosy i praktyczny brak biustu. Podobno jej hobby było dziwne, ale nigdy nie dowiedziałem się, na czym tak właściwie polega.
      - ... do Phantomhive'a.
     Speszyłem, słysząc swoje nazwisko. Zamyśliłem się i nie wiedziałem o co chodzi, dopóki nie zobaczyłem stojącej nade mną skruszonej nastolatki. Przesunąłem się bardziej pod okno, żeby zrobić jej miejsce.
     Nie siedziałem z nikim od czwartej klasy podstawówki, więc nie wiedziałem, czy powinienem coś powiedzieć czy zrobić. Przemilczałem.
     Z Marthą nie siedziało się źle, więc nie będziemy sobie przeszkadzać dopóki się nie rozsiądziemy. Dziewczyna trzymała się swojej połowy ławki, nie dotykała moich rzeczy i nie zaczepiała mnie. Nie wiedziałem, czy po prostu jest jej głupio za gadanie, czy uznała mnie za kiepskiego towarzysza rozmów.
     Na religii dźgnęła mnie lekko długopisem w lewy bok, Zerknąłem na nią spod byka. Nikt nie odważył się naruszać mojej strefy osobistej. Podsunęła mi kartkę z zeszytu w kratkę. Przeczytałem to, co było na niej napisane.
      "Lubisz starszych facetów? Bo patrzysz się jak w obrazek..." 
     Zaskoczyło mnie to pytanie. Przyswoiłem jego znaczenie i zaczerwieniłem się wyraźnie.
      "Uznaję to za odpowiedź twierdzącą" napisała, gdy profesor Michaelis kreślił coś na tablicy. "Katecheci cię kręcą?"
     Przybrałem jeszcze głębszy odcień czerwieni i omal krzyknąłem w zaprzeczeniu.
      "Spoko, kibicuję wam od początku, tylko coś wam nie idzie" 
     Chciałem zapaść się pod ziemię, albo jeszcze głębiej. Myślałem, że tego po mnie nie widać!
      "Ktoś jeszcze wie?" napisałem na karteczce. Ręce tak mi się trzęsły, że strasznie bazgrałem.
      "Wątpię. Katt uważa to tylko za moją fanaberię, więc raczej nikt"
      Przynajmniej coś.
     Zerknąłem na nauczyciela, który właśnie zaczął o czymś opowiadać, ale nie byłem w temacie. Po rysunku na tablicy wnioskowałem, że coś o dekalogu. Ogarnęła mnie panika, gdy spojrzał na naszą dwójkę. Schowałem kartkę pod zeszyt, uznając dzisiejszą rozmowę za zakończoną. Starczy emocji.

     Rafael zrobił mi chyba najgorsze świństwo, jakie mógł. Świadomie czy nie, zrobił.
     Czy ona z nim flirtuje?! Na mojej lekcji?!
      - Phantomhive, dobrze się czujesz? - Pokiwał energicznie głową, odwracając czerwoną twarz.
     Przesadziłbym ją, gdybym mógł. Najchętniej do klasy obok.
     Oparłem się o biurko. W sumie mówiłem już, nie myśląc o tym, co mówię. Dwa lata w zawodzie a już takie odruchy.
     Jak on mnie teraz rozprasza! Albo ona! Teraz to sam już nie wiem!
     Trzeba było wziąć tabletki ze sobą, nie zostawiać ich w domu.
     Skończyłem swój wygląd i pozwoliłem się spakować trzeciakom. Uzupełniłem dziennik, zerkając ukradkowo na Phantomhive'a. Czerwień spełzła z jego twarzy, ale na policzkach pozostała jeszcze odrobina różu.
     Może jednak mam w torbie jakieś tabletki. Jakiekolwiek. 
     
    Wracając do domu, byłem przerażony. Zastanawiałem się skąd ona wie. Co będzie, jeśli się wygada. Przecież to takie głupie zakochać się we własnym nauczycielu. Dziś zrozumiałem, jak głupio to brzmi. Jak bardzo coś takiego nie wchodzi w grę.
     Beznadzieja. A miałem przedwczoraj taki dobry dzień.
     Do domu wróciłem, zanim ciocia wróciła z pracy. Miałem wrażenie, że popłaczę się, kiedy tylko przejdę przez próg, ale udało mi się powstrzymać. Co prawda kilka słonych kropel skapnęło na panele w moim pokoju, ale to się nie liczyło.
      - Gdybym był choć trochę starszy... - mruknąłem przeglądając się w ekranie laptopa. - Wyglądam na pierwszoklasistę. Albo jakbym w ogóle z podstawówki uciekł.
     Tragedia. Lepiej pójdę spać, bo faktycznie się załamię.
     Zdjąłem z siebie bluzę i jeansy, po czym wsunąłem się pod kołdrę. Pokój wydawał się być szary, przez światło wpadające prze okno.
     Ciekawe, jak wygląda sypialnia Sebastiana... na pewno jest ładna. Z dużym łóżkiem stojącym pośrodku. Albo mniejszym. Takim, żebym mógł spokojnie się do niego przytulić, pod pretekstem spadnięcia na podłogę.
     Ponownie pomsmutniałem.
     Ukończę gimnazjum, to mi przejdzie.
    
     Zawsze myślałem, że moja rutyna jest czymś, co porządkuje mi życie i pozwala trzymać je w ryzach, ale zaczynałem mieć jej trochę dość. Porozmawiam o tym z Lacroixem, może mi coś doradzi.
     Nakarmiłem kota i wyszedłem po zakupy. Gdyby nie wietrzna pogoda, pobiegałbym trochę. Do sklepu miałem około dwóch kilometrów. Wybrałem się głównie po papierosy. Reszte potrzebnych rzeczy udało mi się kupić w sobotę.
     Przeszedłem się po alejce ze słodyczami. Nie lubiłem słodkich rzeczy, ale gdzieś tutaj leżały zwykle miętówki.
     Karmę dla kota mam, dla siebie też. Coś jeszcze? Chyba nie.
     Przewietrzyłem się i zmarzłem trochę, ale poczułem się lepiej. Jak zwykle klucze w magiczny sposób przemieściły się z jednej kieszeni do drugiej.
     Od rana nic nie jadłem, ale nie odczuwałem głodu. To chyba jeden ze skutków ubocznych przyjmowanych tabletek. Westchnąłem. Miałem zacząć odżywiać się jak człowiek, ale przychodziło mi to z trudem. Zwłaszcza że przez nałóg średnio czułem smak czegokolwiek.
      - Zrobię kurczaka, to też sobie będziesz mógł zjeść, co ty na to?
     Odpowiedziało mi miauknięcie. W ogóle nie uważałem swojego konwersowania z kotem za dziwne. Moja mama rozmawiała z kwiatami i nikt się jej nie czepiał.

     Bałem się iść do szkoły następnego dnia. Obawiałem się, że Martha zacznie mnie szantażować, czy coś w tym stylu i zrobi się bardzo nieprzyjemnie. Wszystkie lekcje mieliśmy dziś mieć razem, żadnego wf czy podziału na grupy, więc od niej nie ucieknę. Zawsze mógłbym poprosić profesora Rafaela, żeby ją przesadził, ale...
      - Hejka - usłyszałem zaspany damski głos.
     Martha usiadła obok mnie na ławce. Przynajmniej w stosownej odległości. Skinąłem jej głową na powitanie, gapiąc się tępo w drzwi od klasy. W szkole nie było jeszcze praktycznie nikogo. Stres spotęgował poranny SMS, który wysłałem Sebastianowi, choć obiecałem, że nie będę tego robić w tygodniu.
      - Na serio się nie musisz tak spinać. Chętnie bym ci pomogła, gdybym mogła. Nadajesz się na ukesia jak nikt inny w tej szkole.
      - Na kogo? - zapytałem, słysząc nieznane słowo.
      - Na ukesia. Uke. Nie znasz? - Pokręciłem głową. - Strona bierna w związku gejowskim, mówi ci to coś?
      - Oczywiście, że nie! Nigdy nie byłem w związku!
      - Czyli jesteś gejem?
     To była podpucha, tak?
      - Właściwie to sam już nie wiem. Zwisa mi to i powiewa. - Skrzyżowałem ręce i zrobiłem urażoną minę, bo dałem się podpuścić.
      - Słodziak. Takie męskie tsundere.
     Nawet nie pytałem co oznacza to dziwne słowo.
      - To jak? Poczyniłeś już jakieś postępy? - dopytywała.
      - Postępy w czym?
      - Przecież wiesz. - Do budynku zaczęli wchodzić inni uczniowie i korytarze nie były już takie opustoszałe jak przed chwilą. - Chyba że wolisz, żebym powiedziała to na głos... - Wyszczerzyła zęby.
     - Nic nie mów - uciąłem szybko. - Gdzie zgubiłaś Katt?
     - Katt rozłożyła grypa, więc aktualnie przyczepiam się do ciebie. Nie będziesz miał mi tego za złe, prawda? - Wyczuwam szantaż...
     - Mam inny wybór?
     - Nie. Ale musisz mi wszystko od początku opowiedzieć.
    W sumie miałem na to ochotę. Może to głupie, ale wygadanie się mogło mi pomóc w jakimś stopniu. Martha mogła by mi coś doradzić z kobiecego punktu widzenia. Opcja zapytania cioci nie wchodziła w grę.
      

2 komentarze:

  1. Tak się cieszę na kolejny rozdział. Kocham twoje opowiadania, a błędów nie zauważyłam. Ale ja jestem ślepa.
    Mam nadzieję, że wena cię nie opuści.
    Twoja nowa czytelniczka

    -Uta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędy są, ale właśnie trwa ich korektorowanie. Witam serdecznie i dziękuję bardzo ^ ^!

      Usuń