Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!

Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!
Nie przedłużając, niedługo do obiegu wejdzie blog. Tak, kolejny. Wiem jestem pod tym względem nieznośny. Nie przemyślałem czegoś na początku i teraz robię zamieszanie. Chciałbym jednak, żeby zawierał on moją całą "tfurczoźć" w jednym miejscu. Więc byłyby tam Fragmenty, Nauczyciel, Spektrum i opowiadania pisane od września. Myślę, że nie jest to zły pomysł, a mi prościej będzie monitorować swoje postępy w pisaniu. Pierwsze dwa blogi nadal będą działać i pojawiać się na nich będą nowe rozdziały. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele łatwiej jest natrafić na Fragmenty niż na wszystko, co powstało później, dlatego też tak a nie inaczej. To chyba wszystko. Jakby koncepcja się zmieniła, to dam znać. Czy ktoś ma coś przeciw?

niedziela, 1 maja 2016

Spektrum czerni III

  Z dedykacją dla Haruki...
-----------------------------------------------------------------------------
   Od tygodnia mógłbym się chwalić znajomym, że mam w domu zwierzątko. Nie odczuwałem oczywiście takiej potrzeby, a owo stworzenie nie posiadało futerka, uroczych uszu czy ogona, ale zachowywało się dość podobnie. Na szczęście nie ujadało jak ratlerek, którego z nieznanych mi przyczyn mianowano psem.
      - Zdechłeś tam? - zapytałem i ponownie zapukałem w drzwi. Ciel podejrzanie długo korzystał z łazienki. Nie stanowiło to oczywiście problemu, bo korzystaliśmy z dwóch różnych, ale biorąc pod uwagę fakt, że zwykle przesiaduje w niej krócej, mogło mnie to zastanowić.
     Otrzymałem odpowiedź w postaci stęknięcia. Lepsze to niż bulgotanie spod wody. Oczywiście ustaliliśmy już to, że w tym domu panuje absolutny zakaz popełniania samobójstwa, a jeśli przyszłaby mu ochota na coś takiego, to ma wyjść. W praniu wyszły też inne zakazy. Na pierwszym miejscu oczywiście królował zakaz wchodzenia do mojej sypialni i gabinetu. W żadnym nie tolerowałem żadnego skażenia obcym zapachem ani dotykiem. 
      - Obiad jest na stole, gdybyś zgłodniał. Wychodzę.
     Zlustrowałem jego pokój, zanim z niego wyszedłem. Panował tu porządek. Co prawda Ciel dorobił się dopiero ubrań (swoją drogą zakupy z nim kosztowały mnie masę cierpliwości i następnym razem wolałbym mu dać swoją kartę, byleby tylko nie musieć z nim iść), więc nie musiał się specjalnie o to starać.
     Nie obawiałem się o to, że ucieknie. Zdziwiło mnie to, że nie przejawia żadnej ochoty wychodzenia na zewnątrz, ale wytłumaczyłem to sobie przebytą przez niego traumą. Nie widziałem w tym nic złego. Jego rany wygoiły się już praktycznie do końca, nabrał też kolorów, czyli innymi słowy zaczął wyglądać jak człowiek. Co nie zmieniało faktu, że według mnie i tak zachowywał się, jak strofowane zwierzę.
     Obecność nastolatka w domu w sumie mi nie przeszkadzała. Starał się minimalnie wchodzić mi w drogę, o nic nie pytał i nie sprawiał kłopotów. Zaspokajanie jego życiowych potrzeb w żaden sposób nie odbijało się na moim budżecie. Nie miałem powodu, by go trzymać, ale nie widziałem też żadnego, dla którego powinienem go wyrzucić. Przyglądałem się mu od czasu do czasu i w sumie poprawiał mi się wtedy nastrój. Działało to na tej samej zasadzie, co patrzenie na ładnie rozkwitający kwiatek.
     Wziąłem torbę z przygotowanymi rzeczami, którą zostawiłem w przedpokoju i wyszedłem. Wybierałem się na cotygodniowy trening tenisa. Odpuściłem go sobie tydzień temu, bo musiałem zająć się Cielem, ale teraz mogłem go zostawić samego. Kazałem mu nie wpuszczać nikogo i w razie czego nie odbierać telefonu.
     Wsadziłem klucze do kieszeni jeansów. Na zewnątrz panował straszny skwar. Gdyby nie zapach samochodowych spalin, całe miasto zapewne emanowałoby zapachem potu. W samo południe po ulicach kręciło się mało ludzi. Nawet opryszki i świry mniejszego i większego pokroju gdzieś się pochowali, bo nie było ich widać w zaułkach.
     Ponownie wróciłem myślami do Ciela. Wydawał się być dziwnym nastolatkiem. Zupełnie nie pasował do standardowego wizerunku dzieciaka dwudziestego pierwszego wieku. Głównie z tego powodu tak łatwo przychodziło mi przebywanie z nim. Młodzież często mnie irytowała, pozwalała sobie na za dużo według mnie. Poza tym pchała się w półświatek jak nienormalna. Najłatwiej było oczywiście wniknąć do handlu narkotykami, ale równie szybko można było z niego wylecieć. Wracając do Ciela, nie nudził się u mnie. Nie miał własnej komórki ani komputera, nie oglądał telewizji. Odcięcie od świata wydawało mu się całkowicie podobać.
     Nikt go nie szukał. Nie znalazłem żadnego ogłoszenia o zaginięciu, którego opis by mu odpowiadał, dlatego przestałem je przeglądać. Chłopak nie był zachwycony pomysłem zaprowadzenia go na komisariat i protestował przeciwko temu. Byłem w sumie dla niego kimś zupełnie obcym, dlatego jeśli czegoś nie wykombinuje może wyniknąć z tego niezłe zamieszanie. Ostatnimi dniami zajmowałem się pracą, dlatego zupełnie zapomniałem, że powinienem poszukać informacji na temat postępowania w takich wypadkach. Łącznik spieprzył robotę...
   
      - Nie wierzę, że znów przegrałem!
     Po trzech setach byłem już odrobinę zmęczony, ale w porównaniu do Trevora tryskałem energią. Ciekawiło mnie, po której przegranej ze mną wreszcie przestanie próbować ze mną wygrać. Nie grał źle, jednak nadal brakowało mu wyczucia, co oczywiście wykorzystywałem.
      - Co dzisiaj wygrałem? - zapytałem, zbliżając się w stronę siatki.
     Trevor położył się na plecach. Zakrył oczy ręką, żeby nie raziło go słońce i zaczął uspokajać oddech. Wydawał się być całkiem zadowolony z gry, chyba że to wyuczony uśmiech. Z tej odległości nie widziałem za dobrze.
     Mój stały przeciwnik był świeżo upieczonym zarządcą firmy z Doliny Krzemowej. Odziedziczył ją po ojcu, który niedawno mu zmarł. Na szczęście miał wystarczająco dużo oleju w głowie, żeby skończyć studia i rozeznać się w fachu, zanim ktoś go wycycka.
     Podszedłem do niego i wyciągnąłem rękę, by pomóc mu wstać. Standardowa procedura. Ustał na nogach i oparł się o mnie. Miał na to pozwolenie, nie daję się dotykać każdemu. Gdyby nie to, że sam jestem spocony, pewnie przeszkadzałoby mi jego wilgotne ramię wokół mojego karku.
      - Postawię ci drinka, co ty na to? - wydyszał, gdy schowaliśmy się w cieniu budynku szatni.
      - Dziś nie lody? - Lody należały do jednej z tych rzeczy, które mimo swojej słodyczy smakowały mi.
      - Lodziarnia jest dalej od baru. Mógłbym nie dojść - zaśmiał się krótko, poprawiając ciemnokasztanowe włosy.
     W przeciwieństwie do mnie Trevor uwielbiał się opalać i jego skóra miała przyjemny dla oka, śniady kolor. Jemu opalenizna pasowała.
      - Niech będzie, ale najpierw weź prysznic, bo wszyscy uciekną, jak wejdziemy.
      - Idziemy na drinka, nie na podryw - zwrócił mi uwagę półżartem-półserio.
      - Kto nie idzie, ten nie idzie. - Nie miałem najmniejszej ochoty na takie rzeczy, po prostu lubiłem się z nim droczyć. Poza tym idziemy do typowo heteryckiego miejsca, więc raczej nie trafia się tam nikt godny uwagi.
      - Też śmierdzisz - odgryzł mi się, gdy szliśmy w kierunku pryszniców.
      - Wąchasz mnie? - zapytałem, unosząc brew i uśmiechając się znacząco. Upewniłem się, że Trevor to dostrzegł. Był trochę niższy ode mnie, dlatego nie zawsze dostrzegał moją mimikę, jeśli akurat patrzył w inną stronę. Pozwalałem sobie na takie gierki, ponieważ czułem się przy nim swobodnie.
      - Wiesz, że nie lubię, jak z tego żartujesz. - Brązowe oczy zerknęły na mnie.
      - Nie przesadzaj. Każdy ma swoje dziwactwa. Ty wąchasz ludzi, a ja uważam ze seks jest obrzydliwy.
      - Dziwne jest to, że tak uważasz, a i tak się pieprzysz.
     Wzruszyłem ramionami. Taka była prawda. Nigdy nie umiałem obejść tej potrzeby, nawet jeśli mnie obrzydzała.
    
     Do mieszkania wróciłem później, niż planowałem. Zastałem je w tym samym stanie w jakim je zostawiłem. Ściągnąłem znoszone trampki i skierowałem się do kuchni. Odłożyłem torbę pod ścianę i nalałem sobie zimnej wody do wysokiej szklanki.
     Ciel, którego pokój znajdował się naprzeciwko kuchni, zawsze zamykał drzwi. Nie miałem nic do tego, jednak kazałem mu mieć zawsze odsłonięte okno od strony salonu. Czasem chował się w swojej łazience, kiedy widział, że na niego patrzę, ale poza tym nie skarżył się na ten dziwny nakaz. W ogóle się nie skarżył. Gdybym zaczął traktować go jak służącego, też pewnie by się nie poskarżył. Może tak już go wychowano.
     Wrzuciłem ubranie, w którym ćwiczyłem do kosza na pranie i usiadłem na swoim stałym miejscu w salonie. Jak można się domyślać, owym stałym miejscem był fotel, z którego mogłem obserwować chłopaka. Trochę jak terrarium z motylem
     Nie zwracał na mnie uwagi, ponieważ czytał książkę. Ewentualnie mnie ignorował albo przyzwyczaił się do tego, że na niego patrzę. Siedział na łóżku oparty o ścianę. Zastanawiało mnie, co o mnie myślał. Wydawał się być przerażony, gdy przypadkiem przyłapałem go na przeglądaniu moich książek. Nie przeszkadzało mi to, o czym od razu go poinformowałem, jednak nie uspokoiło go to do końca.
     Pewnie czytał jakiś kryminał albo thriller. Nie przypominam sobie, żeby cokolwiek z jakiegoś innego gatunku stało na tej półce.
     Westchnąłem z nieokreślonej przyczyny. Było za wcześnie, żeby kłaść się spać, jednak byłem już trochę zmęczony. Wypadałoby też przygotować jakąś kolację.
     Wróciłem do kuchni. Ciel zjadł to, co mu zostawiłem i pozmywał po sobie. Zawsze po sobie zmywał. Mogłem powiedzieć, że zawsze po sobie sprząta, chociaż nie wiedziałem w jakim stanie jest jego łazienka. Nie zaglądałem tam, odkąd ją zajął.
      Postanowiłem, że zrobię naleśniki. Ciel lubił naleśniki. Specjalnie dla niego kupiłem syrop klonowy.
      Po chwili zorientowałem się, o czym tak właściwie pomyślałem.
      Okay, gdybym miał kota, traktowałbym go tak samo. Tylko, że mam uczulenie i nie mam kota. Dlatego niańczę dzieciaka.
      Zapukałem do drzwi jego pokoju, kiedy skończyłem przygotowywać posiłek. Nie było żadnego odzewu. Otworzyłem drzwi bez pozwolenia.
      Zasnął...
      Nie żebym zdobył się na coś takiego, jak przykrycie kołdrą czy coś podobnego, ale zgasiłem światło. Spojrzałem na naleśniki. W sumie to nie byłem głodny. Wsadziłem je do lodówki. Poczułem się taki trochę...zignorowany.
      Z braku lepszego zajęcia poszedłem się wykąpać. Czułem się trochę brudny, pomimo że po treningu się umyłem. Rozebrałem się szybko i napuściłem do wanny ciepłej wody. Włączyłem radio. Nie obudziłoby Ciela, a mnie wieczorne audycje raczej nie irytowały.
       Przełożyłem go ponad siebie. Jest źle...
      Zanim zanurzyłem się w wodzie, zapaliłem papierosa. Obecność nieletnich najwyraźniej nie wpływa na mnie najlepiej. Zaciągnąłem się porządnie i wypuściłem dym nosem.
     Może po prostu nie chciałem, żeby ktoś miał tak samo spieprzone życie jak ja? Do dwudziestki siedziałem w bagnie po uszy. Mogłem powiedzieć, że dopiero dwa lata wstecz były w miarę normalne.
      Prezenter w radiu zaczął coś gadać o planach na wakacje, ale nie słuchałem go, za bardzo zaabsorbował mnie smak tytoniu. Rzuciłem niedopałek do popielniczki stojącej na umywalce. Odszukałem wzrokiem szampon na półce obok wanny. Wziąłem go do ręki. Coś mi nie pasowało. Przyjrzałem się półce dokładniej.
      Nie ma mojej pianki do golenia...
      Nie goliłem się często, ale od czasu do czasu jej potrzebowałem.
      Wszedł tu.
      Dobry humor przepadł. Nie lubiłem, gdy ktoś łamał postawione przeze mnie zasady, nieważne z jakiego powodu. Nie śpieszyłem się z wychodzeniem z kąpieli.
     Skarcę go, kiedy mi się będzie podobało.
     Umyłem włosy i zapaliłem jeszcze jednego papierosa. Wróciłem do palenia dwóch lub trzech po kolei. Ziewnąłem dość mało elegancko, ale nikt nie widział. Gdy spłukałem włosy, ktoś zadzwonił do drzwi. Pomyślałem, że sobie pójdzie i nie spieszyłem się z wycieraniem. Przeliczyłem się jednak, bo zadzwonił jeszcze raz.
     Zmarszczyłem brwi. Narzuciłem na niedokładnie wytarte ciało szlafrok, ignorując wodę kapiącą z włosów. Przemaszerowałem przez mieszkanie, zawiązując szlafrok i zostawiając za sobą mokre plamy.
     Otworzyłem drzwi, gotowy w razie czego sprzedać komuś lewy prosty za przeszkodzenie mi w najprzyjemniejszej czynności całego dnia.
       - Claude? Czego tu chcesz? - zapytałem. Zwykle dzwonił zanim postanowił się pojawić.
       - Liczyłem na cieplejsze przywitanie - nie silił się na uprzejmość.
      Chciał wejść do środka, ale zablokowałem mu przejście.
       - O co ci chodzi?
       - A tobie o co? - Spojrzałem mu wyzywająco w twarz. Nie miałem ochoty dawać się dzisiaj zdominować komukolwiek, a już w szczególności nie typowi na prochach.
       - O to co zwykle. - Złapał mnie talię i próbował pocałować, a raczej wepchnąć język do ust, ale się odsunąłem.
       - Nie wejdziesz dzisiaj - chciałem dodać "ani nigdy więcej", ale potem mógłbym tego pożałować.
       - Dlaczego?
      Czasem żałowałem, że nie zaćpał na tyle, żeby przestać rozumieć, co się dzieje.
       - Nie jestem sam.
      Zmrużył oczy, których źrenice były maksymalnie rozszerzone. Odchylił się trochę do tyłu.
       - A z kim? - Zanim zdążyłem powiedzieć, że to nie jego sprawa, pchnął mnie na ścianę i wtargnął do mieszkania.
      Zamroczyło mnie przez chwilę, ale szybko się pozbierałem. Claude rozglądał się po mieszkaniu w poszukiwaniu kogoś ważniejszego od niego. Sprawdził swój pokój i łazienkę, zanim wrócił się do salonu. Złapałem go za kołnierz kurtki. Był trochę silniejszy ode mnie, dlatego nie mogłem go po prostu wyrzucić za drzwi. Szarpaliśmy się, robiąc przy tym spory hałas. Na szczęście laptop nie ucierpiał.
      Niefortunnie Claude zauważył śpiącego Ciela. Pożałowałem, że zabroniłem mu zasłaniać tego okna. Złapałem go mocniej za ramiona, kiedy na jego twarzy mężczyzny odmalowała się konsternacja.
       - Kurwa, nie wierzę! Wolisz jakiegoś gówniarza ode mnie?!
      Poważnie się zdenerwował. Wyrwał mi się i pobiegł w stronę pokoju zajmowanego przez chłopca. Coś krzyczał niewyraźnie. Zanim wyrwałem się z oszołomienia był już przy drzwiach. Rzuciłem się za nim. Miałem nadzieję, że Ciel obudził się i zamknął w łazience.
       - Ty mały sukinsynu! - usłyszałem.
       Cholera!
       Reszty już nie słyszałem. Pole widzenia ograniczyło się do Claude'a, trzymającego Ciela w powietrzy za błękitną koszulę, którą kupiłem mu kilka dni temu. Instynktownie uderzyłem go w kark. Upadł na ziemię, chłopak na szczęście na łóżko.
       Ominąłem nieprzytomnego mężczyznę, po czym wziąłem roztrzęsionego chłopaka na ręce. Chyba nie wiedział, co się działo. Złapał się mnie mocno, ale dzięki temu prościej było mi go wynieść.
      Próbowałem posadzić go na kanapie, ale nie chciał mnie puścić.
       - Już dobrze. Zaraz wrócę. Już dobrze. - Gładziłem go po plecach bezwiednie, aż w końcu puścił.
      Wziąłem komórkę i zadzwoniłem do Barda, żeby posprzątał. Dojechał tutaj szybko.
       - To nie twój kochaś? - zapytał, kiedy pokazałem mu, kogo ma wywieźć w cholerę.
       - Już nie. - Włożyłem mu w łapę obiecaną zapłatę.
      Odprowadziłem go do wyjścia, a potem wróciłem do chłopaka. Schował się w rogu kanapy i podwinął kolana pod brodę. Wzrok miał nieobecny.
      - Hej? Już w porządku. - Pomachałem mu przed ręką przed twarzą, ale nie reagował. - Dać ci coś na uspokojenie? - Przyklęknąłem przed nim. - Przytulić cię?
     Tak spieprzyć...
     Ciężko było go złapać, ale nie protestował, kiedy znów go przenosiłem. Zaniesienie go do jego pokoju wydawało się złym pomysłem, a pokój, który zajmował Claude...cóż...
     Niechętnie położyłem go na sowim łóżku. Oddychał już spokojniej, ale nadal był wstrząśnięty. Skażono mój azyl, ale niech stracę. Przykryłem go cienką kołdrą i zamierzałem wyjść. Po chwili zastanowienia stwierdziłem, że lepiej zostanę.
      - Przepraszam.
     Do pokoju wpadały światła budzącego się nocnego miasta oraz promienie zachodzącego słońca.
      - On niuchał, prawda?
     Chłopak ścisnął pościel. Zamknął oczy, tak jakby oczekiwał, że na niego nakrzyczę.
      - Tak - odpowiedziałem. - Czemu pytasz?
      - Wolę myśleć, że normalni ludzie, mnie nie skrzywdzą.
     Nie chciałem mu niszczyć tej wizji, więc przemilczałem.
      - Nie musiałeś mnie tu przynosić, mogłem spać tam.
     Westchnąłem. Mógł powiedzieć o tym wcześniej.
      - Po prostu śpij.
     Chciałem wyjść, skoro już się w miarę uspokoił. Życzyłem dobrej nocy. Kiedy byłem już przy drzwiach, usłyszałem pytanie:
      - Zostaniesz ze mną?
     Wyszedłem. Nie chciałem zostać.

6 komentarzy:

  1. O mój bosz *-*
    Czekałam tak jak haruśka, chociarz nie zostawiałam komków (gomen ;-;) i się doczekałam. Naprawdę zaciekawiłaś mnie. Takiego zwrotu akcji się nie spodziewałam. Tylko szkoda że sebuś się z nim nie przespał (。>﹏<。)
    Rozdział bardzo mi się podobał i czekam na następny ^^
    PS: kiedy bédzie następny rozdział nauczyciela? Wiem że ostatnio był, ale ja tu umrę bez twoich opowiadaniek ԅ(¯﹃¯ԅ)
    Pozdrawiam

    ~minami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam zaciekawiłaś, a powinno być zaciekawiłeś ;-; wielkie dzięki autokorekto (-_-#)
      ~minami

      Usuń
    2. Większość ludzi bierze mnie za kobietę, więc to w sumie bez znaczenia

      Usuń
  2. Po pierwszę - dziękuję za dedyka :3 Chyba tak bardzo się nażucałam, że postanowiłeś mi coś dać...albo to moje wymysły :D
    Ciel jest jak małe zwierzątko...uroczo! Taki mały, bezbronny kotek, którym zajmuję się Sebastian ;) Czuje, że Sebek wychodzi ze swojej skorupy obojętności (๑•᎑<๑)ー☆ Oby tak dalej Demonie! Niech miłość do Ciela się z ciebie wylewa strumieniami sosu klonowego XD
    Claude biję naszego koteczka?!
    ( ̄へ ̄) Mam focha. Jak można bić taką bezbronną, słodką istotkę jaką jest Ciel?! Nie wybaczę Ci tego Claude *-*
    Czytam fragment o Sebku trzymającym Ciela na rękach i...rozpływam się
    (>////<) Mam ochotę krzyknąć: KYA!!! Sebastian okazuję czułość i troskę o naszego panicza! Jej!

    Rozdział cud, miód i orzeszki!
    Czekam do następnego i jeśli znowu będe musiała czekać ponad miesiąc szykuj się na podwójną dawkę spamu XD Chyba znowu wymuszę dedyka (╥﹏╥)
    No nic, życie...

    Pozdrawiam i życzę weny
    (,,•﹏•,,)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zrobisz spam, to będziesz czekać dwa miesiące -.- ...
      Już i tak się naraziłem przesiadując większość dnia nad tym rozdziałem.

      Usuń
  3. Achh, to opowiadanie zmienia się w moje uzależnienie i nie mam ochoty z niego wyjść, czekam na kontynuacje

    OdpowiedzUsuń