Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!

Krótka zapowiedź nadchodzących zmian!
Nie przedłużając, niedługo do obiegu wejdzie blog. Tak, kolejny. Wiem jestem pod tym względem nieznośny. Nie przemyślałem czegoś na początku i teraz robię zamieszanie. Chciałbym jednak, żeby zawierał on moją całą "tfurczoźć" w jednym miejscu. Więc byłyby tam Fragmenty, Nauczyciel, Spektrum i opowiadania pisane od września. Myślę, że nie jest to zły pomysł, a mi prościej będzie monitorować swoje postępy w pisaniu. Pierwsze dwa blogi nadal będą działać i pojawiać się na nich będą nowe rozdziały. Zdaję sobie sprawę z tego, że o wiele łatwiej jest natrafić na Fragmenty niż na wszystko, co powstało później, dlatego też tak a nie inaczej. To chyba wszystko. Jakby koncepcja się zmieniła, to dam znać. Czy ktoś ma coś przeciw?

piątek, 10 czerwca 2016

Spektrum czerni V

      - Yhym... - mruknąłem, całkiem zadowolony z widoków. - Koszulkę też ściągnij.
     Lewy kącik ust mimowolnie uniósł mi się w górę, kiedy oczom ukazała się nieskalana opalenizną skóra. Zmierzyłem wzrokiem każdy skrawek jego ciała, które zaczęło już rumienić się w niektórych miejscach.
     To miała być tylko kara za to, że wszedł do pokoju, do którego zabroniłem mu wchodzić. Problem w tym, że zaczynało mi się to nawet podobać. A przynajmniej bawić. Nie ma co ukrywać, że to nie wróżyło chłopakowi niczego dobrego.
     Zacząłem zastanawiać się, co tak właściwie powinienem teraz zrobić z Cielem. W gruncie rzeczy złość już mi przeszła, choć ból pozostał. Siedziałem wygodnie w fotelu, wyginając w dłoniach pejcz, który chłopak sam mi przyniósł. Mimo że sam zawędrował z ciekawości do byłego pokoju Claude'a, nie chciał tam wrócić z powrotem.
     Czułem jak z wolna wpływająca po ramieniu krew zaczyna krzepnąć. Kula ledwie mnie drasnęła - widocznie młody nie miał doświadczenia w strzelaniu - więc krwi nie było dużo i nie musiałem przejmować się jej utratą - bardziej martwiła mnie dziura w suficie. Większa jej część wsiąknęła w rękaw białej koszuli. Lubiłem ją, szkoda, że się zniszczyła.
      - Nie odwracaj się - powstrzymałem go, przed wykonaniem jakiegokolwiek ruchu. Był niemal uroczo zawstydzony.
     Przez kolejną dłuższą chwilę napawałem się jego wyglądem. Raczej nie byłem amatorem kwaśnych jabłek, jednak musiałem przyznać, że Ciel mógł wydawać się dość atrakcyjny. Zwłaszcza z mojego obecnego punktu widzenia. Nie był zbyt wysoki, a jego szczupła sylwetka tylko podkreślała wygląd porcelanowej lalki. Chociaż nigdy nie widziałem w sklepie z antykami porcelanowej lalki bez ubrania.
      - Prze-przepraszam. - Niezamierzanie uśmiechnąłem się trochę szerzej, gdy zobaczyłem jak w jego oczach gromadzą się łezki.
     Próbował sklecić jeszcze jakieś zdanie, lecz z jego ust wydobywały się tylko pojedyncze, nieskładne sylaby.
      - Shhhh... - uciszyłem go, wyciągają przy tym dłoń z pejczem w jego stronę. Wzdrygnął się, gdy końcówką zabawki przejechałem po jego prawym przedramieniu.
     Dostrzegałem, że jest mu chłodno. A także to, jak bardzo jest zażenowany. Czułem, że chętnie by uciekł, gdyby tylko mógł. Przestępował nerwowo z nogi na nogę, próbując zasłonić swoje przyrodzenie. W sumie nie interesowało mnie ono za bardzo. Raczej napawałem się jego innymi reakcjami, które chcąc nie chcąc nadal w znacznej mierze pozostawały dziecięce.
     Poczułem ochotę, by ułożyć dłonie na lekko odznaczającej się chłopięcej talii. Zastanawiałem się, czy przestraszyłby się tego. Tak samo wzbudzały ciekawość możliwe grymasy, które przybrałaby jego twarz, gdybym zaczął szeptać mu różne zbereźne rzeczy.
      - Dzieci nie powinny bawić się bronią, myślałem, że o tym wiesz... - Przejechałem pejczem wzdłuż jego płaskiego brzucha. Wyrwało mi się dość nieeleganckie parsknięcie, ale nie potrafiłem inaczej zareagować na cichutki pisk, który z siebie wydał. - Możesz spróbować się teraz wytłumaczyć - rzuciłem, przyglądając się drobnym, zadbanym dłoniom.
     Planowałem go upokorzyć. Tak żeby zapamiętał. Oczywiście nie zamierzałem go zgwałcić, ale chętnie posłuchałbym krzyków, które ewentualnie mogłoby wywołać uderzenie pejcza w nieokrytą skórę.
      - B-b-bałem się - wychrypiał - że coś mi zrobisz.
     Zamyśliłem się przez moment. Faktycznie teraz miałem zamiar to zrobić, jednak nie miałem pojęcia, skąd wziął ten pomysł. Przez cały jego pobyt w tym miejscu, ledwo go tknąłem. Może po prostu miał paranoję. Tylko paranoików nic nie upoważnia do strzelania do ludzi!
      - Co z tym teraz zrobimy? - rzuciłem spojrzenie w stronę swojego zranionego ramienia. - Oczekuję, że należycie zrekompensujesz mi uszczerbek na zdrowiu - mruknąłem, lustrując kątem oka jego wystające żebra oraz podbrzusze. Powstrzymałem się od komentarza na widok erekcji nastolatka.
     Myślałem, że się boi, ale od strachu raczej nie staje. Pod warunkiem że strach kogoś nie podnieca.
     W świetle pośpiesznie zapalonej lampy, mogłem dostrzec wykwitające na jego policzkach rumienie. Ciekawiło mnie, co tak właściwie zrobi. Możliwe że zrobił to specjalnie, by coś osiągnąć...
     Chłopak uklęknął powoli. Wsunął się gładko pomiędzy moje kolana. Prawą ręką pogładził mnie po piszczelu. Głowę miał spuszczoną, więc nie mogłem zobaczyć wyrazu jego niedojrzałej twarzy. Drgnąłem nieznacznie, gdy musnął policzkiem wewnętrzną stronę mojego uda. Przez cienki materiał spodni wyczuwałem ciepło jego zawstydzenia.
     Chwyciłem niezbyt mocno szare kosmyki. Pociągnąłem jego głowę do góry. W wyrazie jego twarzy nie zagościła pewność siebie, jednak wydawało mi się, że doskonale widział, co ma zamiar zrobić.
     Nie do końca się tego spodziewałem, ale wizja takich przeprosin wydawała się niezgorsza. Nie miałem nic przeciwko temu, nawet jeśli już dzisiaj się zaspokoiłem.

      - Tato? - Dobiegł mnie stłumiony przez ścianę z pleksiglasu głos. - Tato!
     Nie wiedziałem, co mu się przestawiło w mózgu po tamtej nocy, że zaczął tak do mnie mówić. Nie żeby mi to specjalnie przeszkadzało, ale takie niczym nieuzasadnione zachowanie mogło być krępujące. Poza tym raczej nikt nie zaspokaja seksualnie własnego ojca. Z własnej woli, wypadałoby to podkreślić. Nie zmuszałem go do tego ani też do niczego, nie licząc obowiązków, które mu przydzieliłem. Skoro zostałem jego "rodzicem", jakoś wzdrygałem się na dźwięk tego słowa", to mogłem mu przydzielać różne zadania. On nie oponował, ja nie musiałem sprzątać - układ idealny.
     - Taaatooo! - wywróciłem oczami, nie podnosząc wzroku znad laptopa stojącego na półprzezroczystym biurku. - Jestem głodny.
     Nie liczyłem nawet na to, że nastolatek zostawi w spokoju ten biedny pleksiglas, do którego się przykleił, i odejdzie od mojego gabinetu. Właśnie przez takie zachowania zdecydowałem, że nigdy nie będę mieć dzieci. Z nim nie było jeszcze tak źle, bo słuchał się mnie - wyjątki jak dotychczas nie wydarzyły się ponownie - i potrafił się sam ogarnąć, ale gotowanie pozostawało moją domeną. Po pierwsze - Ciel był w tym beznadziejny, po drugie - nadal nie jadałem czegokolwiek, jeśli nie miałem pewności, że nie jest zatrute.
     Wstałem od biurka i nieśpiesznie zbliżyłem się do drzwi. Leniwie złapałem za klamkę.
     Chłopak zachowywał się jak nienakarmiony kot, kiedy zaczynał głodnieć. Wcale nie zdarzało mi się często zapominać o tym, że wypadałoby coś przygotować do zjedzenia. Rano zwykle robił sobie coś samemu, wieczorem również, ale jeśli chodzi o obiady, Ciel zdawał się na mnie. Nigdy nie pochwalał ani nie krytykował moich kulinarnych umiejętności. Nie powiedział też, co jadałby chętniej.
      - Nie mógłbyś sobie czegoś zamówić? Mam ważną sprawę.
     Nadął policzki, patrząc na mnie z dołu. Czasami, tak jak w tej chwili, wchodziliśmy w potyczki na spojrzenia. W sumie nie zdarzyło się jeszcze, żebym w nich przegrał, więc tak jak się spodziewałem po kilkunastu sekundach Ciel spuścił wzrok zrezygnowany.
      - Dobra - burknął i odszedł jakby obrażony.
     Wróciłem do pracy, nie przejmując się nim zbytnio. Niedawno zrobił sobie wykaz restauracji z dostawą, które go interesowały. Nadal nie chciał wychodzić na zewnątrz bez absolutnej potrzeby, nie licząc próby wyjścia na balkon. Pomyślałem, że to pewnie wina tego okręgu, który mu wycięto na plecach. O innych rzeczach nic nie wiedziałem, ale podejrzewam, że powodów jego przesiadywania w mieszkaniu było więcej. Pewnie letni skwar i niechęć do opalenizny zaliczały się do ich grona.
 
     Kiedy skończyłem umawiać się ze złotnikiem, opuściłem gabinet. Popołudniowe słońce całkiem przyjemnie wygrzało mi plecy, dlatego trochę szkoda było mi ruszać się z miejsca.
     Ciel rozłożył się w salonie razem ze swoim obiadem. W pomieszczeniu wyraźnie czuć było chińszczyzną. Zerknąłem na stolik do kawy, na którym stały różnego rozmiaru i koloru pudełka z jedzeniem. Chłopak zerknął na mnie znad kubka wypełnionego makaronem. Z ust zwisała mu pojedyncza blada nitka.
      - Chcesz trochę? - zapytał, kiedy przełknął to, co miał w ustach.
     Odpowiedziałem mu milczeniem i poszedłem szukać zapalniczki, które nagminnie mi ginęły. Potem znajdowałem je w jakiś dziwnych miejscach. Ostatnio wyciągnąłem dwie spod materaca w sypialni, chociaż raczej tam nie paliłem.
     Czerwona zapalniczka czekała na mnie obok wysokiej szklanki z mrożoną kawą. Zignorowałem napój. Ciel nie przyjmował do wiadomości, że nie zamierzałem ani pić ani jeść czegokolwiek, co on zrobi, podczas gdy nie będę patrzeć.
     Zapaliłem papierosa i spojrzałem na zegarek. Piętnasta pięć. Zawsze o tej porze Ciel robił mi coś zimnego w sumie bez wyraźnego powodu. Nawet mnie o tym nie informował, więc wydawało mi się to dość dziwne. Nigdy nie wiedziałem, co mu chodziło po głowie. Ostatnio zastanawiałem się, czy aby na pewno wszystko u niego dobrze z psychiką, ale nie zauważyłem nic specjalnie niepokojącego. Poza tym że uparł się, żeby mnie zaspokajać... przydałoby się zachować resztki moralności...
      Z drugiej strony zastanawiałem się też, jakim cudem on może się tak obżerać. Wiadomo, że nie przytyje się dziesięciu kilko w ciągu dwóch tygodni, ale gdzie on mieści tyle jedzenia? Nie żebym mu żałował czy coś... nie no tasiemca to raczej nie ma... nieważne, nie chcę tego wiedzieć...
      Przysiadłem na stoliku barowym, który stał przy kuchennej wysepce. Próbowałem sobie przypomnieć, czy tak właściwie pozwoliłem Cielowi jeść w salonie czy też nie. Ostatnim razem poplamił fotel i dywan...
     Wstałem i niemalże biegiem wróciłem do gabinetu. Stałem przez dłuższą chwilę w bezruchu, oddychając możliwie jak najwolniej. Zamknąłem oczy. Po chwili poczułem zupełną pustkę w głowie.
     Dobrze. Już o nim nie myślę. Jest dobrze. 
     Zaciągnąłem się dymem, zanim usiadłem na krześle. Obróciłem się tak, żeby móc wyjrzeć przez drzwi balkonowe. Z gabinetu można było wyjść na niewielki balkon. Czasem było to nawet przyjemne, ale akurat czas ten nie przypadał na czerwiec.
      - Szlag by to...

     Pomimo garści tabletek nasennych nie mogłem zasnąć. Szalała burza. Choć błyski piorunów były niemalże niezauważalne pośród świateł Los Angeles, a grzmoty i bębnienie deszczu wyciszały dźwiękoszczelne ściany, czułem się niekomfortowo. Tak jakbym miał zaraz zwymiotować. Tabletki się do tego przyczyniły, ale powód był inny, tylko nie potrafiłem go odszukać.
      Byłem naprawdę zmęczony i chciało mi się spać. Z każdą chwilą bardziej frustrowało mnie to, że nie byłem w stanie po prostu się "wyłączyć". Podobno przeciętnie człowiek zasypia w ciągu siedmiu minut...bzdura.
      Wyciągnąłem rękę w stronę szafki nocnej, żeby wziąć z niej komórkę.Wieczorem pisał Tony, pytał się czy wszystko będzie na czas. W sumie nie była to jedyna rzecz, o którą pytał, ale zignorowałem pozostałą część wiadomości, udając, że nie znam włoskiego.
      Za pięć w pół do drugiej...świetnie...
      Zwlokłem się z łóżka, pociągając za sobą brązowe prześcieradło. Cichy dźwięk stawiania stóp na panelach towarzyszył mi w drodze do łazienki. Zacząłem się zastanawiać, czy zrobiłoby mi się lżej, gdybym zwymiotował. Ostatecznie zrezygnowałem z tego pomysłu, chyba że będę naprawdę zdesperowany.
     Nalałem do wanny gorącej wody, która miała stanowić odmianę dla zwykle otaczającego mnie chłodu. Nie przestałem tak nagle go lubić, nie o to chodziło.
     Po raz któryś z kolei przemknęło mi przez głowę wyobrażenie tego, co stałoby się gdybym się utopił... cóż... raczej nieprędko ktoś by mnie znalazł. Zwłoki rozkładają się w wodzie szybciej? Nieważne.
     Zanurzyłem się w gorącej wodzie po sam nos. Niemalże parzyła skórę, jednak dla mnie było to dość przyjemne. Czułem, jak rozluźniają mi się mięśnie pleców oraz ramion. Cudowne doznanie.
     Oczy zaczęły mi się przymykać i chyba nawet na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Zanim jednak zdążyłem się nacieszyć błogim stanem, w którym się znajdowałem, usłyszałem pukanie do drzwi. Z początki nieśmiałe, potem coraz głośniejsze.
     Nie zamykałem drzwi do łazienki. Przyzwyczaiłem się, że przez większość czasu jestem sam, więc taka potrzeba zwykle się nie pojawiała. Westchnąłem, wspominając czasy, kiedy każdy metr kwadratowy należał wyłącznie do mnie.
      - Czego?! - powiedziałem trochę ostrzej niż planowałem.
     Nie usłyszałem odpowiedzi. Myślałem, ze chłopak sobie poszedł.
      - Też nie możesz zasnąć?
     Ciel znajdował się za drzwiami sypiali, więc nie słyszałem go perfekcyjnie.
      - Mogę spać z tobą?
      - Nie.
     Znowu cisza. Minęło jakieś pięć czy dziesięć minut zanim nastolatek odezwał się ponownie.
      - Mogę pomóc ci zasnąć?
      - Kąpię się - odpowiedziałem. Nasłuchiwałem kroków, ale nie odszedł. W gruncie rzeczy nie powiedziałem "nie", a powinienem. Nie przemyślałem tego.
     Wyszedłem z wanny, po czym wytarłem się pośpiesznie ręcznikiem. Lekko zmoczyłem sobie końcówki włosów, które teraz łaskotały mnie w kark.
      Nie kwapiąc się, żeby założyć szlafrok, podszedłem do drzwi, a następnie je otworzyłem. Ciel dotychczas opierał się o nie, siedząc na podłodze. Przechylił się lekko w tył, gdy stracił oparcie, ale się nie przewrócił.
       - Do siebie. - Spojrzał na mnie z dołu z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. - Idź. Do. Siebie - powtórzyłem dobitniej.
     Spuścił wzrok, ale nie ruszył się z miejsca. Westchnąłem ciężko, próbując się opanować. Przed czymś. Nie wiem przed czym. Ale lepiej żebym tego nie robił.
     Zostawiłem go w otwartym przejściu, a sam zniknąłem w łazience. Założyłem szary, cieki szlafrok, którego śliski materiał przypominał ten, z jakiego wykonano większość moich pościeli. Zawiązałem go niezbyt dokładnie. Nastolatek nie ruszył się z miejsca. Przystanąłem. Rozważałem przez moment, czy nie wyraziłem się dość jasno, ale w końcu zignorowałem to.
     Usiadłem na łóżku, wyciągając nogi w stronę odsłoniętego okna. Wpatrywałem się w bliżej nieokreślony punkt. W elewacji wieżowca naprzeciwko odbijała się masa świateł tworzących większe i mniejsze, kolorowe plamy.
     Ziewnąłem. Położyłem plecy na łóżku. Włosy ułożyły się wokół mojej głowy, zapewne tworząc przy tym ciemną "aureolę". Gdyby były odrobinę dłuższe pewnie bardziej przypominałaby czarną pajęczynę.
     Ciel nie był najlepszy w skradaniu się, dlatego nie udałoby mu się mnie podejść, nawet gdyby bardzo się starał.
      - Zanim podejdziesz na dwa metry, upewnij się, że masz ze sobą papierosy.
      - Mam - odpowiedział, nachylając się nad moją głową.
     Był ubrany w swoją granatową piżamę. Do wyglądania jak dziecko brakowało mu tylko pluszowego zwierzęcia.
     Wyciągnąłem rękę w jego stronę. Położył na mojej dłoni niewielki kartonik, zawadzając o nią palcami.
      - Jeśli się pocisz, to wylatujesz.
      - Okay.
     Poczułem jak materac ugina się nieznacznie pod jego znikomym ciężarem.
---------------------------------------------------
Cóż... koniec roku szkolnego, a ja jestem zdechlakiem ;-; ...
Ogólnie w następnych rozdziałach postaram się trochę poeksperymentować ze scenami wiadomymi. W końcu muszę nauczyć się je jakość porządnie pisać, tymczasem unikam ich, jak tylko mogę. Jakby komuś to przeszkadzało to może zgłosić sprzeciw. Postaram się poprawić, bo mam wrażenie, że ogólnie nastąpił regres, jeśli chodzi o moje pisanie. Wybaczcie.

1 komentarz:

  1. Hej!

    Miło, że dodałeś rozdział, bo w końcu nadrobiłam opowiadanie, dlatego mogę czytać je regularnie. A teraz co do samej notki, kurde, początek był epicki! Najlepszy z całego rozdziału :). Poproszę więcej takich scen, bo rozbudzają wyobraźnię :D. Jestem ciekawa, kiedy uda Ci się dodać ciąg dalszy. A teraz zostaje mi życzyć Ci weny i wszystkiego dobrego!

    Pozdrawiam serdecznie,

    Twoja R ♥.

    OdpowiedzUsuń